Mamir prowadzi tutaj blog rowerowy

Ciekawe wyprawy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:237.29 km (w terenie 140.00 km; 59.00%)
Czas w ruchu:14:00
Średnia prędkość:16.95 km/h
Maksymalna prędkość:30.00 km/h
Suma podjazdów:530 m
Suma kalorii:5185 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:79.10 km i 4h 40m
Więcej statystyk

Porytowe Wzgórze, Kruczek

  • DST 95.95km
  • Teren 45.00km
  • Czas 05:14
  • VAVG 18.33km/h
  • Sprzęt Gudereit 515
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 22 maja 2014 | dodano: 01.06.2014

Dzisiaj zaplanowałem sobie wycieczkę na Porytowe Wzgórze, pogoda piękna wiec kolo godziny 9 śmiało ruszam w trasę. Na początek w kierunku Pysznicy później Moskale a dalej drogą leśna jazda na orientacje w kierunku Szwed. Drogą była super i nieprzewidywalna to troszkę piasku to wąską drogą przeprawiałem się po lesie jadąc po nieznanych kładkach, omijając zwalone drzewa po wcześniejszych ulewach. Nie obyło się bez drobnego kręcenia w kolo :) aby trafić w końcu do Szwed. No początku siły były więc zabawa była przednia.
Ze Szwed przez Domostawę dojeżdżam go głównej drogi Lublin-Rzeszów. Po przejechaniu ją ok 2km skręcam na Momoty Dolne. Zamiast trzymać się drogi jak trzeba ruszyłem w las i dalej bardzo cieżko przedzierałem się piaszczystymi drogami leśnymi niemal do samego Porytowego Wzgórza tracąc sporo sił. Przed dotarciem w planowane miejsce jeszcze tylko mały postój na parkingu śniadanie zapitka i w końcu docieram na upragnione miejsce gdzie chwila zadumy parę fot i ruszam dalej. Dalej jedzie się super utwardzoną aszkową drogą przez las w kierunku zalewu. Po drodze odwiedzam ,,muzeum" kolei wąskotorowej gdzie również uzupełniam płyny bo zrobiło się już bardzo gorąco. Dalej już prosto nad zalew przejeżdżając tuż obok grzech było nie wstąpić, turystów jeszcze nie ma :).
Więc ruszam dalej w bardzo ciekawe miejsce które polecił mi Mariusz i nie mogłem oczywiście go ominąć, mowa o Kruczku. Tam zatrzymuje się oczywiście dłuższa chwilkę bo jest co oglądać. Przeróżne figurki drewniane, kapliczka Św. Antoniego, oraz kapliczki drogi krzyżowej wszystko bardzo ładnie komponuje się na tle lasów Janowskich. Dalej plan był jeszcze podjechać nad źródliska ale czas mnie już gonił, wiec niestety przyszło udać się w kierunku Stalówki. Z ego powodu że wcześniej sporo zdrowia straciłem na drogach leśnych tym razem już drogą asfaltową wracam do domu.

Czasem przeprawa leśnymi drogami była utrudniona


Innym przyjemna przez kładki


Pomnik Bohaterskim Partyzantom na Porytowym Wzgórzu




Mogiły poległych Partyzantów




Jeden ze sprzętów kolei wąskotorowej


Turystów jeszcze niet


Piękne miejsce Kruczek




Kapliczka Św.Antoniego




Kapliczka drogi krzyżowej



Wycieczka nad jeziora i stany hodowlane w lasach już Janowskich

  • DST 60.34km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:48
  • VAVG 15.88km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 2213kcal
  • Podjazdy 361m
  • Sprzęt Gudereit 515
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 maja 2014 | dodano: 11.05.2014


W dniu dzisiejszym postanowiłem wybrać się na przejażdżkę po lasach Już Janowskich a dokładniej w okolice jeziorka w rezerwacie Imielry Ług. Na początek ruszyłem żwawo na Pysznicę i dalej w stronę Jaskowic, następnie odbiłem w stronę lasów. Droga na początek super, asfalcik. Po dojechaniu do pomnika Św. Huberta droga znacznie się pogorszyła i już nie było tak kolorowo, trzeba było znacznie mocniej depnąć na pedała jadąc miejscami po sporym piasku, całe tylko szczęście że był dość mokry i mimo zalepiania kół dało się jechać :) .Wyprawa byla bardzo ciekawa gdyż zupełnie nie znałem drogi i momentami jazda była na orientację przez co ścieżki były momentami dość ekstremalne. Nie obeszło się nawet do prowadzenia roweru miedzy młodnikiem, ale na szczęście okazało się że tuż obok jest super fajna twarda droga. no cóż frycowe zapłacić trzeba. W końcu po dotarciu nad jeziorko widok był super, wyłaniająca się woda miedzy leśnymi drzewami robiła wrażenie i iło było odpocząć i coś przegryźć. Po przejechaniu wzdłuż lewej linii brzegowej gdzie ścieżka rowerowa była super ruszyłem dalej nad stawy hodowlane. Tam parę fotek i dalej w stronę Malińca.
W Malińcu mały postój uzupełnienie płynów w pobliskim sklepie parę zdjęć i ruszam w stronę Kochan, gdzie dojeżdżam do pomniczka Matki Bożej zrobionego w Drzewie, chwila zadumy , odpoczynku i trzeba wracać powoli w stronę domku. Po drodze napotyka jeszcze pomnik poległym mieszkańcom większości Kochan wymordowanych w czasie II wojny przez Niemców za pomoc partyzantom. Dalej już leśnymi drogami kieruje się przez Jaskowice do domu. wyprawa choć miejscami dość ciężka ale bardzo przyjemna.

Kapliczka przy drodze w Majdanie

Święty Hubert

Rzut oka na mapę i jazda w drogę:)

Po drodze spotkałem parę małych kapliczek

Piękne jeziorko w rezerwacie które można było przejechać w koło

widok z innej perspektywy

Widok w drugiego brzegu

A tu już zdjęcie jednego z kilku spotkanych po drodze stawów hodowlanych

Po drodze na Maliniec spotkałem w lesie taki krzyż niestety nie mogłem rozszyfrować kogo pamięci był poświęcony.

A to oczywiście jeden ze stawów hodowlanych na Malińcu

Relaks na uzupełnienie płynów w Malińcu, ojj dodał krzepy:)

A już myślałem że odkryłem szczątki dinozaura :)

Piękna kapliczka w Kochanach

są też stawy rybne w Kochanach

Pomnik oraz groby pomordowanej ludności Kochan i okolic przez Niemców za pomoc udzielona partyzantom w czasie II wojny światowej.



Wypad w dorzecze Sanu i Wisły

  • DST 81.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 04:58
  • VAVG 16.31km/h
  • VMAX 28.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 2972kcal
  • Podjazdy 169m
  • Sprzęt Gudereit 515
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 7 maja 2014 | dodano: 07.05.2014


Dzisiejszego dnia postanowiłem dostać się w miejsce gdzie San wpada do Wisły.
Ruszyłem w stronę Pilchowa i tam na początek droga asfaltową kierowałem się w stronę Zaleszan, ale coby było troszkę ciekawiej skręciłem w drogę polna i tam to drogami polnymi to troszkę wałami kierowałem się w upragnione miejsce.
Gdy dotarłem już do Wrzaw zacząłem na wyczucie jechać w kierunku Wisły. Tam dotarłem do walów ale wody widać jeszcze nie było wiec trzeba było przedzierać się przez krzaczory aż wreszcie droga stała się nie przejezdna szedłem w pokrzywach po kolana aż wreszcie pojawiły się doły wodne przez które nie było szans się przedostać. odbiłem wiec w drugą stronę kierując się bardziej na wały od strony Sanu. Tu było już troszkę łaskawiej i po wielkich trudach dotarłem w upragnione miejsce. Tutaj parę fot, filmik który chciałem umieścić ale jeszcze nie potrafię , śniadanko i ruszam w drogę powrotną. Oj powrót już od Trześni nie był łaskawy cały czas pod dość mocny wiatr i tak aż do Stalowej. Troszkę się umordowałem ale jakoś wróciłem nogi pozdzierane poparzone ale w sumie przeżyłem:)

Liczne doły przez które nie dało się przedostać do Wisły

Przez chaszcze i pokrzywy próbowałem dostać się do Wisły

W końcu się udało ale to jeszcze nie to miejsce

Naszczeście od strony Sanu dostęp był łatwiejszy i spokojnie dało się dojechać rowerem

Jestem już blisko, ślady ogniska... nasi tu byli :)...

Ostatni punkt gdzie można stanąć suchą nogą miedzy Sanem a Wisłą.

Super widok, z lewej strony płynie Wisła a z prawej strony wpada San

A to taras widokowy :)