Stalówka-Maziarnia-Rudnik-Ulanów-Pysznica-Stalówka
-
DST
85.00km
-
Czas
03:33
-
VAVG
23.94km/h
-
VMAX
37.40km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Kalorie 1636kcal
-
Podjazdy
92m
-
Aktywność Jazda na rowerze
[img]
Trasa przejazdu.
Wczorajsze popołudnie i szybki niezaplanowany wypad. Rodzinka udała się na poobiednia drzemkę i czas ten trzeba było odpowiednio spożytkować. Postanowiłem wybrać się wstępnie na małą przejażdżkę a skończyło się całkiem inaczej i przejechaniu 85km:).
Na początku ruszyłem w stronę Przyszowa na rozjeździe skręciłem w stronę Niska i zaraz w prawo na Maziarnie. Droga bardzo fajna asfaltowa bez większego ruchu, następnie chciałem skręcić w drogę która prowadzi do drogi Rzeszów - Lublin ale niestety mała pomyłka kosztowała mnie dodatkowe 10km. Po wróceniu na właściwą ścieżkę przejechaniu torów (kolei wąskotorowej) dotarłem do małego mostku tuż przed upragnioną drogą Rzeszów -Lublin tam też chciałem zrobić pierwszy odpoczynek na łyk wody.
Mały mostek i pierwszy łyk wody w toważystwie:)
Niestety musiał być on bardzo szybki i krótki ponieważ fruwające insekty nie dawały żyć i najlepszym rozwiązaniem było ruszenie dalej w trasę.
Po wjechaniu na wspomnianą wcześniej drogę krajową zaraz odbiłem w lewo w stronę Rudnika, i jadąc pierwszy raz tą trasą postanowiłem dojechać do miasteczka wikliniarstwa. Musze powiedzieć że bardzo przyjemna trasa prowadząca przez las, zero ruchu piękny asfalcik, sama przyjemność z jazdy, do tego pojawił się po chwili piękny widok przepływającej obok rzeczki Rudna, i także tutaj postanowiłem się zatrzymać na łyczek wody , mała fotkę ale podobnie jak wcześniej trzeba było momentalnie zabierać dupe w troki ponieważ insekty po raz kolejny wygrały zemną ( niestety nie byłem uzbrojony w żadne psikadła czy inna broń obronna przeciw temu wrogowi).
Rzeczka Rudna i plaga komarów :)
Po szybkim dojechaniu do Rudnika i jeszcze szybszym wyjechaniu odbiłem w stronę Ulanowa, lada moment znalazłem się w pobliżu tamy i tutaj w końcu można było spokojnie usiąść podelektować się wodą do picia. Niestety nie skusiłem się na kąpiel wodną, choć śmiałków było sporo pluskających się w wodzie. Komarów zero, widać włodarzę zadbali o odkomarzanie.
Tama na Tanwi w Ulanowie :)
Po chwili relaksu musiałem szybko wracać w domu, gdyż nie wiedziałem co słychać u najmniejszej pociechy która urodziła się raptem tydzień temu.
Wszystko szło bardzo dobrze aż do Kłyżowa i po zjechaniu z górki zaczęła łapać mnie niemoc. Niestety odczułem niedostateczne przygotowanie do takich dalszych wypadów, a poza tym brak wody do picia. Na szczęście było już blisko i jakoś doczłapałem do Stalówki ale tępo jazdy zdecydowanie spadło i ból w nogach był już spory ( mięśnie jakby miały zaraz eksplodować).
I tak właśnie z niezaplanowanej przejażdżki wyszła dość fajna trasa i przygoda.